poniedziałek, 23 listopada 2015

Yuuto

Nałożyłem tę maskę co zawsze, zawsze w stosunku do niej nieskuteczną, przejrzała prawdę po pierwszym spotkaniu ze mną. Po rozpoczęciu roku powędrowała za mną do mojego pokoju zatrzasnęła drzwi i spytała się po co mi maska. Sam nie jestem w stanie sobie na to odpowiedzieć tak, że będę siebie pewien. Po krótkim marszu stanąłem przed jej salą, i złapałem różnooką za frak by nie powędrowała mi za daleko. Za dwa tygodnie rozpoczęcie roku, ciekawe kto przyjdzie tym razem...
-Masz sala twojego ulubionego klubu, czyli cukierniczy. Zadowolona?- wyciągnąłem ręce z kieszeni i przeciągnąłem się wciąż zaspany-To ja już ruszę w moją stronę!- wydukałem na odchodnym.
-Co mam ci upiec?- spytała cicho.
-Hę!?- odparłem w szoku.
Wzięła się pod bok podeszła do mnie i oparła brodę na moim ramieniu po czym uwodzicielskim szeptem wyszeptała.
-Myślałeś że zapomniałam? Równo rok temu spotkaliśmy się pierwszy raz.
-A no tak... dzień mojego przekleństwa!- ryknąłem w śmiechu, po czym na chwile przystałem w zamyśleniu- Hm... poproszę cię o krówki! Albo o ptysie!- Spróbowałem się zaśmiać, jednak nie miałem serca, by jej ukazywać kolejne kłamstwo.
-Coś ty trudniejszych nie miał w zanadrzu!- odparła mi śmiechem jak wcześniej zresztą- Przyjdź po mnie po przesiadywaniu w klubie i oczekiwaniu na zainteresowanych. Chyba że braciszek będzie co chciał to dam znak~.
Przytaknąłem jej krótko, po czym zniknęła za drzwiami. Moje pełne zazwyczaj śmiechu oczy, zalała monotonia. Mam dość bezradności...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz